Są takie produkty, które muszą pojawić się na nowo w mojej kosmetyczce zaraz po tym jak się skończą. To moje niezbędniki. Należą do nich między innymi skwalan i kwas mlekowy. Odkąd przetestowałam skwalan marki Timeless, nie szukam już innego. Sprawdza się idealnie do zamykania na skórze wszelkich kuracji i serum. 10%  kwas mlekowy z The Ordinary także na stałe zagościł wśród moich ulubionych produktów. To stężenie daje u mnie zauważalne efekty i nie podrażnia. Dlaczego akurat te składniki? Co robią z moją skórą i jak je stosuję?

Timeless Squalane 100% Pure
Skwalan

Przede wszystkim skwalan to mój produkt olejowy numer jeden i w sumie jedyny na dzień dzisiejszy. Niestety moja skóra źle reaguje na czyste olejki, a na mieszanki różnie, ale najczęściej kończy się zapchaniem. Przy skwalanie nie ma o tym mowy. Jest mi on potrzebny do wzmocnienia bariery hydrolipidowej skóry, szczególnie po kwasach i retinoidach. Zatrzymuje substancje aktywne i wodę w naskórku. Najczęściej zamykam nim pielęgnacje wieczorną, lub nakładam tuż przed ostatnim gęstym produktem. Oprócz tych właściwości, skwalan również regeneruje skórę oraz ją odżywia.

The Ordinary Lactic Acid 10% + HA
Peeling z Kwasem Mlekowym i Kwasem Hialuronowym
Kwas mlekowy 10%, kwas hialuronowy

Kwas mlekowy uwielbiam, ponieważ nie tylko złuszcza, ale również nawilża skórę. Generalnie w stężeniu do 10% bardziej nawilża niż złuszcza. To czyni go jednym z moich ulubionych produktów nawilżających. W produkcie The Ordinary dodatkowo mamy jeszcze kwas hialuronowy, dzięki czemu to nawilżenie jest dodatkowo wzmocnione. Oczywiście na taki efekt można liczyć tylko wtedy, gdy serum zostanie dobrze zamknięte emolientami. Prosty skład, przyjemna formuła. Czego chcieć więcej?

A jakie są Wasze niezbędniki w pielęgnacji?