Maski w płachcie. Jak z nich korzystam i które polecam.
Dzisiaj podzielę się moim sekretem, w jaki sposób wykorzystuję maski w płachcie i które z nich zawsze muszę mieć w swojej kosmetyczce. Oczywiście żartuję że jest to sekret, ponieważ jestem pewna że nie tylko ja wpadłam na ten oczywisty pomysł :)
Sekretem jest to, że wykorzystuję maski w płachcie jako esencje i korzystam z nich przez kilka/kilkanaście dni z rzędu jak z każdego innego serum. Serum i esencja to bardzo ważne dla mnie elementy w pielęgnacji skóry i bardzo lubię je zmieniać. W związku z tym maseczka o pojemności ok. 25 ml jest idealnym rodzajem serum dla mnie. Maseczkę rozpakowuję i wyciskam jej zawartość do szczelnego pojemniczka. Maskę od razu nakładam na twarz wraz z pozostałością esencji z opakowania. Produkt zostaje wykorzystany zgodnie ze swoim zadaniem, a dodatkowo mam jego zawartość na kolejne kilka dni pielęgnacji.
Jeśli nie próbowałyście jeszcze w taki sposób wykorzystać maski w płachcie, to naprawdę polecam.
Poniżej zamieszczam listę masek, które są "must have" w mojej pielęgnacji i robią lepszą robotę niż niejedno drogie serum:
Glamfox Wrinkleless Peptide Solution Mask
Hexapeptide-22, Hexapeptide-8 (Argirelina) i SNAP-8
Pyunkang Yul Highly Moisturizing Essence Mask Pack
Ekstrakty roślinne, ceramidy, kwas hialuronowy
Lista będzie na bieżąco aktualizowana...
1 komentarzy
Bardzo lubię maski koreańskie. A wiesz, że robię to samo z esencjami od tych masek? Nic nie ma prawa się zmarnować :)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz zapytać o coś związanego z poruszaną na blogu tematyką, czekam na Twoje pytanie w komentarzach. Na pewno odpowiem.